Westerplatte

Westerplatte broni się nadal !!!

"Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych".

Jan Paweł II, Gdańsk, 12 czerwca 1987.

Dlaczego ten skrawek polskiego wybrzeża z garstką obrońców stał się symbolem honoru, nieustępliwości i umiłowania wolności? Niektórzy mogą powiedzieć, że my Polacy potrzebujemy symboli, że za bardzo czcimy bohaterów i oglądamy się wstecz, zamiast koncentrować na przyszłości. Ale który naród nie potrzebuje właściwej polityki historycznej? Aby być świadomym i pełnoprawnym podmiotem dzisiejszego, globalizującego się świata należy kultywować to, co umacnia i kształtuje świadomość i dumę narodową. Tylko ludzie bez kompleksów (aczkolwiek w pełni świadomi wszystkich swoich wad i słabości) mogą przyczynić się do rozwoju swojego kraju i świata we właściwej harmonii z innymi państwami.

Nasza historia obfituje w chlubne wydarzenia. Bez wstydu możemy czcić także klęski, które zgodnie z powiedzeniem: "gloria victis" często stanowią przykład ogromnego bohaterstwa i poświęcenia dla ojczyzny. Westerplatte od samego początku urosło do rangi symbolu. Nawet w najczarniejszych latach komunizmu nikt nie odważył się deprecjonować walki jego obrońców. Oczywiście władza komunistyczna miała swoje cele. Będąc w obozie państw socjalistycznych i przyjmując antyzachodni kurs potrzebowano umacniać specyficznie pojmowany patriotyzm. Westerplatte i jego załoga walcząca z Niemcami idealnie się do tego nadawały. Jednak obserwując dzisiejszą aktywność wielu przedstawicieli świata nauki, kultury czy mediów, którzy pod przykrywką źle pojmowanego "odczarowywania mitów" i rozliczania się z polską historią próbują wpędzić nas w kompleksy i poczucie winy, mimowolnie zaczynamy tęsknić za czasami, gdy podczas szkolnej akademii z dumą recytowaliśmy: "...prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte".

Podobne odczucia możemy mieć po obejrzeniu dwóch filmów dotyczących obrony tego skrawka polskiej ziemi. Film Stanisława Różewicza z 1967 roku ma swoje wady, z których największą jest wyolbrzymienie pozytywnej roli w obronie Westerplatte jego dowódcy - majora Henryka Sucharskiego. Oficer ten, będący synem chłopa idealnie pasował komunistom do rangi bohatera. Jego obraz musiał być zatem prosty, nieskazitelny, rycerski. Jednak poza drobnymi nieścisłościami historycznymi film Różewicza pokazał naturalistyczny obraz obrony, kładąc nacisk na bohaterstwo, poświęcenie mimo ekstremalnie trudnych warunków i permanentnego zagrożenia życia. Oglądając film czujemy to co czuli żołnierze, widzimy ich strach, zmęczenie, brak snu, ciepłej strawy, słyszymy huki, wystrzały, czujemy dym, smród, zaduch. Jednocześnie w oczach żołnierzy jest ogromna wola walki i poczucie wagi swojej roli indywidualnie i grupowo.

Bardziej niejednoznaczną postawę wobec obrony przyjmuje film Pawła Chochlewa z 2013 roku pod mającym wzmacniać sensację tytułem: "Tajemnica Westerplatte". Mimo że reżyser stara się trzymać prawdy historycznej w zakresie pokazywania wydarzeń, jednak przekaz emocjonalno - psychologiczny oraz niektóre wypowiedzi i dialogi mają wzbudzać w odbiorcach filmu wątpliwości co do sensu obrony. Poprzez pokazanie dwóch przeciwstawnych postaw głównych bohaterów, reżyser kreśli dwie alternatywy rozwoju sytuacji: obrona lub kapitulacja. Major Sucharski jest orędownikiem jak najszybszego poddania się. W filmie pokazano go jako osobę myślącą "racjonalnie", niewidzącą sensu obrony z uwagi na brak szans na pomoc. Sucharski to "ludzki" dowódca, litujący się nad żołnierzami, troszczący się o ich los i sytuację, przeżywający emocjonalnie każdą ofiarę śmiertelną. Poza tym zgodnie z prawdą historyczna pokazano go jako osobę schorowaną, cierpiącą fizycznie z powodu epilepsji, a przez to mającą wzbudzać sympatię widza na tle zimnego, twardego jak kamień kapitana Dąbrowskiego. Każdy widz znający się choć trochę na wojskowości zdaje sobie jednak sprawę, że Sucharski przedstawiony w filmie jako człowiek słaby nie nadaje się na dowódcę tak ważnej placówki. Jednak obraz jego oponenta jest pokazany także w krzywym zwierciadle. Dąbrowski w filmie to "oszołom" chcący walczyć do upadłego, nie liczący się ze stratami i ofiarami, bezduszny tyran bez cienia empatii dla cierpiących żołnierzy, żyjący ideami, nie potrafiący przegrywać. Jednym słowem człowiek chory - czego dowodem ma być nieumiejętność pogodzenia się z kapitulacją i chęć odebrania sobie życia. Czy zatem nie mamy tutaj do czynienia z ukazaniem woli walki jako fanaberii i głupoty niektórych dowódców, nie liczących się z ludzkimi odruchami żołnierzy chcących przeżyć?

Na takie postrzeganie obrońcy Westerplatte nie zasługują. Po pierwsze, załoga Westerplatte nie była przypadkową zbieraniną osób. Do placówki tej delegowano tylko najlepszych żołnierzy o nienagannej postawie patriotycznej, m in z elitarnego Pułku Legionów w Kielcach. Żołnierze ci byli dobrze wyszkoleni oraz przygotowani psychicznie do pełnienia służby w tak nietypowym miejscu. Trzeba tutaj przypomnieć, że Westerplatte było placówką polską na obszarze tzw. Wolnego Miasta Gdańska, gdzie większość stanowili nieprzychylni Polakom Niemcy. Stąd tak prozaiczne kwestie jak choćby przepustki były tutaj inaczej regulowane. Żołnierze nie wychodzili za bramę jednostki do Gdańska, tylko odbywali wycieczki drogą morską do polskiej Gdyni, Pucka lub na Hel. Żołnierze z Westerplatte, mimo swoich ludzkich słabości nie panikowali gdy usłyszeli pierwsze wybuchy. Byli to żołnierze z krwi i kości.

Po drugie, obrona Westerplatte miała ogromne znaczenie propagandowe. Mimo że z punktu widzenia strategicznego obrona nie była istotna dla rozwoju sytuacji na Wybrzeżu, jednak obecność walczących Polaków w Gdańsku miała podkreślać nasze aspiracje do tego miasta. Taki był cel obrony i rozkaz dotyczący utrzymania się przez 12 godzin. Cała koncepcja wojny obronnej 1939 roku opierała się bardziej na kwestiach politycznych niż strategicznych. Nasze wojska zostały rozlokowane wzdłuż granicy, co nie dawało szans na skuteczną obronę. Chodziło jednak o to, aby uniemożliwić Hitlerowi przejęcie choćby skrawka polskiej ziemi bez walki. Podejmując walkę już na granicy chciano sprowokować sojuszników do szybszej reakcji. Wojska niemieckie jednak szybko przełamały pierwszą linię obrony, a Polacy zaczęli się wycofywać na bardziej dogodne pozycje (w zamierzeniu miała to być linia Wisły i Sanu). Zacięte walki trwały w całej Polsce. Komunikaty radiowe o oporze na Westerplatte miały ogromny wpływ na morale żołnierzy walczących na wszystkich odcinkach frontu. Informacja o tym, że garstka żołnierzy opiera się przeważającym siłom wroga podnosiła żołnierzy i ludność cywilną na duchu. A morale wojska podczas wojny jest nie mniej ważne niż umiejętności i sprzęt bojowy. Dobrze rozumieli to dowódcy Westerplatte. Po odparciu licznych ataków już pierwszego dnia okazało się, że Westerplatte jest mini twierdzą, którą trudno będzie zdobyć nieprzyjacielowi. Po wypełnieniu zobowiązań dot. 12 godzinnej obrony postanowiono więc walczyć dalej, bo były ku temu środki, możliwości i chęci. Nieopodal broniła się Gdynia oraz Hel. Zdawano sobie sprawę, że chodzi tutaj nie tylko o honor, ale przede wszystkim o wsparcie moralne dla całego Wojska Polskiego w tej walce na śmierć i życie.

Każda wojna wiąże się z ofiarami. Czy można unikać walki gdy grożą nam duże straty? Nie zawsze. Wojna z Hitlerem była wojną totalną. Major Sucharski w filmie powinien to dobrze rozumieć. W końcu walczył on z bolszewikami w 1920 roku, za co dostał order Virtuti Militari. Co by się stało wówczas z narodem, gdyby dowódcy polscy doszli do przekonania, że zbyt wiele młodej polskiej krwi się marnuje i poddali Polskę Rosjanom? To może warto było usiąść z Hitlerem do rozmów przed 1 września i próbować się dogadać za cenę bycia państwem satelickim III Rzeszy? Z pewnością uniknęlibyśmy wtedy milionów ofiar ludzkich. Co na taki flirt z Hitlerem powiedzieliby dzisiejsi pacyfiści? Skoro jednak postanowiliśmy walczyć, to nie było już odwrotu. Hitler postanowił nas zniszczyć, zaś nam pozostało poświęcenie i wiara w pomoc sojuszniczą. Kiedy de facto 3 września Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę, nastroje w narodzie odżyły. Radowali się także żołnierze z Westerplatte. Wszyscy mieli poczucie misji, a ofiary nieuchronne przy każdym konflikcie były właśnie "ofiarami" na ołtarzu ojczyzny. Gdy liczba ofiar zaczęła wzrastać, a ranni z uwagi na brak lekarstw nie mogli liczyć na fachową pomoc, kapitulacja, która nastąpiła po 7 dniach heroicznych walk była rozsądnym wyjściem.

Kapitulacja była przykrą sprawą dla obrońców. Informacje z frontu w głębi kraju były coraz gorsze. Polska niepodległość była zagrożona. Młode państwo, które budowano po 123 latach niewoli znów mogło zniknąć z mapy świata. Polskę opanowywał tyran nie liczący się z nikim i niczym. O czym wówczas myśleli żołnierze? Czy radowali się w duchu, że to już koniec i przeżyli obronę? A może martwili się o swoje rodziny i domy, których armia polska nie potrafiła obronić. Czy honor oficera rozstrzygającego w duszy wiele tragicznych dylematów i targającego się na swoje życie nie jest honorem przez duże H? Samobójstwa takich dowódców jak chociażby płk Dąbek czy kpt. Raginis wcale nie muszą świadczyć o słabości, lecz o ogromnym bólu i umiłowaniu ojczyzny. Po ludzku należy się pochylić nad takimi przypadkami i oddać im cześć. I nie powtarzać wówczas wypowiadanych w filmie przez Mirosława Bakę słów, że my Polacy nie zasługujemy na to, aby wygrywać? A to niby dlaczego? Wygranym jest ten, kto walczy i się podnosi ze swoich upadków. Pamiętajmy więc na co dzień o tym, aby kultywować chwalebne epizody naszej historii, aby zachować siłę ducha zarówno w życiu osobistym jak i społecznym. Jak zachęcał nas Jan Paweł II - miejmy Westerplatte w sobie i ojczyźnie i niech w świat ciągle idą komunikaty: Westerplatte broni się nadal.

Rafał Kraska


Wszelkie prawa zastrzeżone. Projekt i wykonanie: Rafał Kraska